za kulisami SŻ. Kuba Jodłowski we Francji



tekst: Kuba Jodłowski 
 
fot. z archiwum Kuby Jodłowskiego


Lato w pełni, czyli upragniony czas wakacji i urlopów. Również wspinaczkowi zawodnicy SZTUKI ŻYWIENIA realizują swój wyjazdowy plan. Sylwia Buczek pisała już z Zillertal (krótka relacja tutaj). Tym razem Kuba Jodłowski podsumowuje swój wyjazd do Francji i zdradza kilka Żywieniowych Sekretów Mistrzów…



Kuba Jodłowski:
Często słyszymy, że ktoś nie miał szczęścia na wyjeździe bo deszcz, za ciepło albo forma spadła. Niestety czasem ma to spore znaczenie i ważne, żeby dostosowywać plany wspinaczkowe na bieżąco. Nigdy nie zmokłem tyle razy na południu Francji co w te wakacje… Było to uciążliwe, ale nie oznacza, że nie dało się wspinać.
 
fot. z archiwum Kuby Jodłowskiego

Pierwszy wyjazd ze wsparciem Sztuki Żywienia. Osobny kącik w bagażniku z witaminkami i suplementami. W koszu z jedzeniem siemię lniane, fasola mung, amarantus, listki nori, dużo orzechów, dziki łosoś z Alaski, olej kokosowy i dużo innych produktów, które jeszcze nigdy ze mną nie podróżowały.
 
fot. z archiwum Kuby Jodłowskiego
Nie wiem jak to wyszło, że przez miesiąc nie wstawiłem się do niczego trudnego oprócz dwóch wstawek w Bah Bah Black Sheep 8c+. Może trochę ta kontuzja kolana, może pogoda albo po prostu to, że mam potworna frajdę ze wspinania po stosunkowo łatwych drogach onsajtem. Zrobiłem na tym wyjeździe tyle przepięknych linii, ile nie zrobiłem chyba w całym swoim życiu! Dresden 7a+ w Buoux! Runout’y po 7 metrów. Wszystkie 7a w Ceuse, które robiłem! Le Femme Noir 7c. Przepiękne 7b Number One Direct w Schleier Waserfall i wiele innych. Zakup liny 80 metrów to była naprawdę dobra decyzja!
 
fot. z archiwum Kuby Jodłowskiego
Podobnie z jedzeniem. Na tym wyjeździe zjadłem tyle supersmacznych rzeczy, ile nie zjadłem chyba na wszystkich wyjazdach. Tajskie curry, ryba i sałatka, indyjskie curry z soczewicą i fasolą mung, amarantus z warzywami, kasza z burakami, a nawet sushi!
 
fot. z archiwum Kuby Jodłowskiego

Owsianka, którą jem prawie codziennie, chyba nigdy mi się nie znudzi – jest nieskończenie wiele kombinacji jej przyrządzenia! Można też rano zrobić podwójną porcje i zabrać w skały. Przykładowy przepis znajdziesz tutaj i tutaj.

 
fot. z archiwum Kuby Jodłowskiego

Powoli wracamy do Tarn’u, mam zamiar zrobić tam swoją dwusetną drogę w tym rejonie (ciekawe, która to będzie). Muszę też zabrać się za jakiś projekt i trochę bardziej się ponapinać. Zobaczymy jak to się wszystko ułoży. Pozdrowienia!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o Kubie Jodłowskim zajrzyj tutaj oraz na blog Jodłosia.


Chcesz być na bieżąco? Dołącz do społeczności SZTUKI ŻYWIENIA.



Komentarze