żegnajcie leki na astmę, alergię i AZS! niesamowita historia dwuletniej Eli i jej rodziny


fot. Klara Keler

Niektórzy kojarzą SZTUKĘ ŻYWIENIA z poprawą wyników sportowych, odchudzaniem czy zgubieniem zbędnej tkanki tłuszczowej. Natomiast ogromna część naszych podopiecznych zgłasza się do programu mając zdiagnozowane choroby lub konkretne dolegliwości. Bywa i tak, że współpracujemy z całymi rodzinami, aby – tak jak w przypadku małej Eli – dzięki zmianie nawyków wpłynąć na poprawę zdrowia najmłodszego członka rodziny.

Przeczytaj fascynującą rozmowę z rodzicami naszej bohaterki. To, czego dokonali, jest niezwykle budujące! Niech ta historia będzie motywacją również dla innych.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Opowiedzcie proszę o sobie i o swojej rodzinie. Czym zajmujecie się na co dzień? Co Was interesuje? Jak lubicie spędzać czas?

Lila i Marek : Jesteśmy małżeństwem z trójką dzieci. W tym momencie Janka ma 6 lat, Ela - 4, Edek niedawno skończył rok.

Lila: Pracuję w firmie zajmującej się outplacementem. Razem z Markiem prowadzimy też Staw Otwarty - takie „Mazury” w Warszawie. Co mnie interesuje? Jak już codzienność jest ogarnięta, to lubię zrobić coś pięknego (np. wianek z polnych kwiatów), pojeździć na rowerze albo zaplanować jakiś fajny wyjazd, na przykład w góry. A tak najbardziej to lubię czas, kiedy nic nie muszę. (uśmiech)

Marek: Pracuję z domu jako tłumacz z portugalskiego i hiszpańskiego. Staram się sam wyszukiwać zlecenia, np. wydając książki, komiksy lub wchodząc w rolę business developera dla firm polskich, które chcą wejść na rynek brazylijski i vice versa. Oprócz tego, prowadzę z Lilą Staw Otwarty. Poznaliśmy się w górach i lubimy - w miarę możliwości naszych dzieci - po nich chodzić albo jeździć rowerem. Jeśli mam wolny czas, co się aktualnie za często nie zdarza, lubię się tak po prostu zaszyć, czytając książkę albo gazetę.


fot. Klara Keler


Marcin Bończa-Tomaszewski: Co Was zmotywowało, żeby rozpocząć współpracę z trenerem SZTUKI ŻYWIENIA? Czy wydarzyło się coś szczególnego, że pewnego dnia podjęliście taką decyzję? Czy może długo do tej decyzji dojrzewaliście?

Lila: Raczej długo do tej decyzji dojrzewaliśmy, ale do jej podjęcia skłoniła nas po prostu niemoc, takie poczucie “Nie wiem komu (czyt. któremu lekarzowi) zaufać. Czy taka mała Ela naprawdę musi brać sterydy, być może do końca życia?”.

Marek: Mówisz o takim bezpośrednim impulsie - na pewno były to kłopoty zdrowotne Eli. Ale dużą rolę odegrało to, że znaliśmy Ciebie i Miśkę osobiście. Wiedzieliśmy, jakie macie podejście - że jak coś robicie, to na 150 procent i bardzo rzetelnie, bezkompromisowo. Ufałem i wiedziałem, że nie będziecie mydlić nam oczu.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Czy wcześniej korzystaliście z pomocy innych specjalistów? Jeśli tak, to kogo się radziliście i z jakim skutkiem?

Lila: Wcześniej konsultowaliśmy się z dwoma alergologami, z immunologiem i z lekarzami pierwszego kontaktu. Ciężko powiedzieć z jakim skutkiem, gdyż mieli oni zupełnie inne podejście do leczenia Eli, z których żadne nas do końca nie przekonywało.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Gdy rozpoczynaliśmy współpracę, Ela dostawała 4-5 leków. Teraz na co dzień nie przejmuje żadnych, za to większą uwagę przykładacie do żywienia i specjalnej suplementacji. Jak oceniacie to podejście?

Lila: Zejście z leków to był nasz główny cel i z tego jesteśmy najbardziej dumni. To też robi największe wrażenie na wszystkich, którzy znali Elę przed programem albo takich, którzy mają dzieci z podobnymi problemami. Nie wyobrażają sobie, że to w ogóle możliwe.


Marcin Bończa-Tomaszewski: To powiedzmy, jakie cele udało się osiągnąć podczas współpracy w programie SZTUKI ŻYWIENIA? Na jakich polach zobaczyliście największe zmiany u Eli?

Lila: Ela przestała mieć objawy permanentnego zapalenia oskrzeli, czyli kaszleć i „rzęzić” (niezależnie od pory roku i nawet przy wciąż dobrym humorze). Zeszliśmy ze wszystkich leków: sterydów, antyhistaminowych…

Marek: Zobaczyliśmy też, że Ela potrafi być otwarta na nowe smaki i potrawy. Czasem wymaga to wysiłku z naszej strony, ale jest możliwe. Tak samo w przypadku Janki – naszej starszej córki.


fot. Klara Keler


Marcin Bończa-Tomaszewski: Rozpoczęcie od zmiany nawyków, w tym sposobu odżywiania dziecka, jest trudne. Nie da się ukryć, że dokonaliście zmian jako rodzina. Opowiedzcie proszę, jakie zmiany zauważyliście u siebie?

Lila: To jest bardzo, bardzo trudne! Na pewno bardziej świadomie robię zakupy, gotuję i jem. Albo gdy zamawiam jedzenie do domu, czy jem na mieście, to bardziej świadomie podejmuję decyzje. Nie znaczy to wcale, że non-stop jemy ultra zdrowo. Dziewczyny uwielbiają parówki… jak prawie wszystkie dzieci, prawda? W każdym razie, na pewno mamy szerszy jadłospis.



Marcin Bończa-Tomaszewski: A jakie są ulubione produkty i dania Eli?

Lila: Placki i placuszki, kotlety, mięso, makaron, zupy. Ela bardzo lubi też koktajle. Do tego owoce, no i lody… i “chlebek z masełkiem” albo z olejem kokosowym – też musi być. Natomiast wcześniej królowały pierogi, pyzy, kluski.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Co myślicie o planie żywienia? Co przez ten czas współpracy Was najbardziej zaskoczyło?

Lila: Zdziwiło mnie to, jak szybko niektóre nawyki stały się naszą codziennością. Również to, że Ela potrafi być dumna, że ma “swoje jedzenie” i nie czuje się gorsza. Jeśli o mnie chodzi, najbardziej lubiłam konkretny, takie jak przepisy. Ważne były też ustalenia, na przykład jakie trzy nowe warzywa wprowadzamy w tym tygodniu.

Marek: Dla mnie zaskoczeniem było to, że ten plan właściwie nigdy się nie kończy rozwijać… Po wejściu na pewien poziom są kolejne i… kolejne… stopnie do pokonania.


fot. archiwum prywatne


Marcin Bończa-Tomaszewski: Jak oceniacie Wasze osiągnięcia wspominając rok pełen innych wydarzeń: świąt, dynamicznej pracy, wyzwań w życiu osobistym i nie tylko?

Lila: Przede wszystkim jestem bardzo dumna z siebie, z Marka, z dziewczynek, z mojej dalszej rodziny. Wszyscy byliśmy dzielni i potrafiliśmy zadbać o to, żeby Ela miała co jeść i żeby nie czuła się “gorsza”. Udało nam się tak poinstruować rodzinę, żeby również dziadkowie wiedzieli, co Ela je (a czego nie) oraz jakie i kiedy suplementy Eli podać, kiedy zabierają ją do siebie na weekend.

Marek: Myślę, że wykonaliśmy kawał pracy. Poświęciliśmy też sporo czasu na skupienie się na tych działaniach, kosztem choćby czasu wolnego.


Marcin Bończa-Tomaszewski: W czym pomógł Wam program SZTUKI ŻYWIENIA? Czego nauczył?

Marek: Program SZTUKI ŻYWIENIA przede wszystkim pomógł w kwestii zdrowia Eli. Przy okazji nauczyłem się całościowego podejścia do żywienia, a co za tym idzie, całościowego podejścia do zdrowia. Zrozumiałem, że to wszystko są naczynia połączone. Niby truizm, niby wiem, że jestem tym, co jem, ale program na pewno to unaocznił.

Lila: Największą zaletą jest to, że Ela nie bierze na stałe żadnych leków i że możemy jej rozszerzać dietę. A jeszcze szerzej patrząc, że Ela, Janka i my prawie wcale nie chorujemy. A nawet jeśli coś nas “bierze”, to wiemy, co zrobić, żeby stłamsić tę chorobę w zarodku.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Opowiedzcie proszę o swoich wyzwaniach, z którymi przyszło Wam się zmierzyć? Macie rady dla innych rodziców w podobnej sytuacji?

Lila: Wyzwania to: przyjęcia, obiady u dziadków, zakupy w sklepie, jadłospis w żłobku i przedszkolu, sytuacje, gdy inne dzieci częstują czymś Elę. Do tego codzienne lenistwo i stare przyzwyczajenia, które wracają. Najważniejsza rada? Rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać… Samemu dziecku tłumaczyć wszystko z ogromną miłością. I starać się mieć pod ręką coś, co będzie dla niej zastępnikiem.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Czy zdobyta wiedza i umiejętności pomagają Wam po zakończeniu współpracy? Jeśli tak, to w jaki sposób macie zamiar z nich czerpać?

Lila: Tak, czujemy, że nawyki są w nas gdzieś podskórnie zaszczepione i nadal kiełkują. Jeśli o Elę chodzi, to na przykład potrafi spróbować różnych warzyw, a wcześniej przez rok jadła tylko ogórki.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Dokończcie proszę zdanie. SZTUKA ŻYWIENIA to…?

Marek: Dla nas to trzy osoby. Marcin - napędzające spotkania i bezkompromisowe szukanie wszelkiej wiedzy na dany temat, Misia - spokój i skrupulatność oraz dbanie o estetykę. Marta - świeże dla nas podejście, stricte dietetyczne.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Czy w porównaniu z innymi doświadczeniami program SZTUKI ŻYWIENIA jest trudny?

Marek: To niełatwe pytanie, bo nie mieliśmy innych doświadczeń podobnych do programu SZTUKI ŻYWIENIA. Możemy to porównać jedynie do dawania jej leków i kontaktu z lekarzami…

Lila: Trudno go porównać do czegokolwiek. W każdym razie, gdy widzę efekty, wiem, że było warto z tym wszystkim się zmierzyć: brać na wakacje jedzenie dla Eli, codziennie rano rozmawiać z panią kucharką - jak mogłaby dziś zmienić menu, żeby było w nim coś dobrego i zdrowego dla Eli właśnie.

Marcin Bończa-Tomaszewski: Współpraca była oparta przede wszystkim na kontakcie online. Jak oceniacie organizację, komunikację, sposób przestawiania zagadnień, ćwiczeń?

Lila: On-line nie jest naszym ulubionym kanałem komunikacji, ale z racji budżetu na takim właśnie się zdecydowaliśmy. Plusem było to, że dla SZTUKI ŻYWIENIA to jest kanał opanowany do perfekcji. Pliki z tekstami, ćwiczeniami do wypełniania i raportami są dostępne 24/7. Potraficie podczas rozmowy przez Skype skrupulatnie wysłuchać, co się u nas wydarzyło w ostatnim czasie, zadać pytania, wyjaśnić i opowiedzieć o tym, co dalej i dlaczego.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Lilu, pracujesz z ludźmi. Jak opisałabyś pracę z trenerem SZTUKĄ ŻYWIENIA: jest to praca z coachem, psychologiem, trenerem, dietetykiem?

Lila: Praca z trenerem SZTUKI ŻYWIENIA jest tym wszystkim na raz. Bardzo ceniłam sobie osobiste spotkania, np. wspólne pójście na zakupy czy gotowanie. Ale chyba najważniejsze dla mnie było to, że zawsze mogłam się po prostu “wygadać” (szczególnie w momentach, kiedy było mi ciężko, np. już nie wiedziałam “Dlaczego Ela ZNOWU kaszle?”) i że z tego właśnie “wygadywania” potrafiliście wyciągnąć ważne punkty, ułożyć je w całość i powiedzieć, co dalej.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Jeśli ktoś znajomy zastanawiałby się nad przystąpieniem do programu i pytał o opinię, co byście powiedzieli?

Lila: Powiedziałabym, że program SZTUKI ŻYWIENIA to zmiana całe życie, więc, żeby się zastanowił, czy ma na to zasoby w tym momencie.

Marek: Dodałbym, że to jest pozytywna zmiana, która procentuje w różnych aspektach życia. Może to dziwny przykład, ale kotlety 3 w 1 z przepisu SŻ zachwyciły naszych gości nad Stawem. Zwracanie uwagi na to, co jemy, prowadzi też do zastanawiania się, skąd pochodzą warzywa i mięso, które kupujemy w różnych sklepach albo bezpośrednio od dostawców. I tak dalej, i tak dalej...


fot. archiwum prywatne


Marcin Bończa-Tomaszewski: Jakie macie dalsze plany, cele, marzenia?

Lila: Najbardziej chcielibyśmy dalej rozszerzać dietę Eli. Jajka już wróciły na dobre do jej jadłospisu. Teraz jesteśmy na etapie różnego rodzaju nabiału i zbóż. Bardzo nam zależy, żeby w przyszłości Ela nie czuła się gorsza od swoich rówieśników. A jeszcze dalej, by sama dokonywała mądrych wyborów, wiedząc co jej służy, a co nie. I tu nie chodzi tylko o alergeny, ale o warzywa, owoce, zboża, mięso, ryby i tak dalej. No i oczywiście, żeby mogła, bez ryzyka późniejszego kaszlu, chapsnąć na przyjęciu ciasto, na które będzie miała ochotę, nawet gdy będzie to biszkopt z pszennej mąki, przełożony bitą śmietaną i cały obsypany migdałami! A co! To takie poważne marzenie. Teraz widzimy, że trochę się to udaje, ale też czujemy, że wiele będzie zależało od prawidłowego rozwoju jej organizmu.


Marcin Bończa-Tomaszewski: Jedna rada dla osób, które chcą zmienić odżywianie swoje i swojej rodziny?

Lila: Warto podjąć to wyzwanie, choć może to być najtrudniejszy rok w Waszej kuchni. Przede wszystkim dlatego, że nie będziecie się już czuli jak dzieci we mgle. I nawet, gdy trzeba będzie długo czekać na efekty (może niemal rok, jak w naszym przypadku), to zobaczycie na własnej skórze / płucach / wynikach badań, że wysiłek się opłacił.




P.S.  Szczegółowe studium przypadku TUTAJ + KLIK


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ten post stworzyłem specjalnie dla społeczności SZTUKI ŻYWIENIA, której i Ty jesteś częścią. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

·         Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
·         Polub fanpage SŻ na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
·         Podziel się tekstem ze znajomym – odpowiednie wtyczki znajdziesz na górze i na dole wpisu.
·         Możesz śledzić SŻ na Instagramie.
·         Nowości przypinamy też na Pinterest.
·         Dołącz do Newslettera SZTUKI ŻYWIENIA.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Marcin Bończa-Tomaszewski – założyciel SZTUKI ŻYWIENIA, trener żywienia i sportu.

Jego specjalność to pomaganie ludziom w pełnym wykorzystaniu potencjału ciała i umysłu, osiągnięciu sylwetki i sprawności, z których wreszcie są zadowoleni. Jest trenerem, który dzięki łączeniu wiedzy z różnych dziedzin, pomaga wielu kobietom, mężczyznom i topowym sportowcom zdobyć to, co wydawało się im wcześniej niemożliwe. /więcej/








Komentarze