tekst: Sylwia Buczek
wstęp: załoga SZTUKI ŻYWIENIA
fot. z archiwum Sylwii Buczek |
Okres wakacyjny to dla niektórych
aktywny wypoczynek, dla innych czas ciężkich treningów, pracy albo nauki. Co by
nie mówić, atmosfera letnich miesięcy sprzyja rozluźnieniu. Wiadomo, każdemu
przyda się trochę luzu. Ale odpoczywać, osiągać swoje sportowe cele i nie
zaprzepaścić wypracowanej przez kilka miesięcy formy - to już prawdziwa sztuka.
Jak Wy sobie z tym radzicie?
Ku inspiracji zakulisowa relacja
naszej zawodniczki Sylwii Buczek, która pomimo kempingowych warunków,
codziennie wdraża swoje skuteczne nawyki.
W wakacje staram się wspinać jak najwięcej w skałach, bo
wtedy szkoła i praca pozwalają na skupienie całej swojej energii życiowej na
poruszaniu się w wertykalnym świecie kamyków.
Życie wspinaczkowe, które (my wspinacze) zazwyczaj prowadzimy
na wyjeździe jest zupełnie inne niż na co dzień. Normalnie, ‘na lądzie’ wiele
rzeczy może nas rozpraszać i zachęcać do małego skoku w bok od skutecznych
sportowych nawyków. Na przykład, brak miejskiego komfortu łatwo jest sobie osłodzić
niezdrowym jedzeniem itp… Ale na szczęście wcale nie musi tak być.
Dziś postaram się opisać, jak ja radzę sobie podczas wypadów w skały.
fot. z archiwum Sylwii Buczek |
Dzień rozpoczynam od pobudki około 7-8 rano (przyzwyczajenie ze szkoły i pracy). Na początek śniadanie!!! Dla mnie jest ono swego rodzaju wabikiem, który pomaga we wczesnym wstawaniu. Smaczny i zdrowy pierwszy posiłek gwarantuje dobre samopoczucie i uśmiech nawet od wczesnego ranka. Na moim ‘tripowym’ talerzu znajduje się przeważnie omlet mistrzów. Moim ulubionym dodatkiem jest szpinak. Bardziej smakują mi kolorowe posiłki, dlatego ubarwiam je sobie różnokolorowymi warzywami i owocami.
W międzyczasie często pojawiają się niespodziewani goście w postaci...
lokalnych zwierzaków. W Alpach najczęściej są to właśnie krowy :-)
fot. z archiwum Sylwii Buczek |
Po śniadaniu czas na rytuał, czyli kawę, bez niej nie ruszam się w skały! Choć w sytuacji kryzysowej pomocna okazuje się też mocna zielona (!) herbata. Ale jednak w skałach herbata to nie to samo co kawa…
fot. z archiwum Sylwii Buczek |
Po takim wstępie przechodzimy do głównej części
dnia - wspinania! Pakując się w skały nie zapominam o kilku butelkach wody.
Odpowiednie nawodnienie to podstawa, bez tego nie ma mowy o kilkugodzinnym,
efektywnym treningu.
Uwielbiam wspinanie w skałach!! Często tak bardzo mnie pochłania, że zapominam o wszystkim, co jest wokół mnie. I tak mija kilka wspinaczkowych godzin. Mówcie co chcecie na temat stanu skóry czy warunków pogodowych, ale najważniejszym elementem gwarantującym udany dzień wspinaczkowy w skałach jest po prostu odpowiednie nastawienie.
Po wspinaniu rozciąganie, dobry obiad i chillout. A
następnego dnia…. REPEAT !!!! ;))) Za kilka dni przenoszę się
do Szwajcarii. Stay tuned.
Chcesz
być na bieżąco? Dołącz do społeczności
SZTUKI ŻYWIENIA.
- Zostań obserwatorem SŻ (odpowiednią wtyczkę znajdziesz na dole strony).
- Zapraszamy na profil SŻ na Facebook’u
- Nowości przypinamy też na Pinterest
Jesteśmy
w kontakcie.
Komentarze
Prześlij komentarz