Koniec roku to dla większości
zawodników w Polsce okres bardzo intensywnych startów. Poza wszechobecną wynikającą ze zmagań
sportowych adrenaliną, wszystkim wyjazdom towarzyszy specyficzny dla tej pory
roku klimat przedświątecznych przygotowań, co dodaje uroku całemu rytuałowi
zawodów.
Po przymusowym reście,
którego doświadczyłam na wiosnę z powodu kontuzji łokcia, miałam bardzo dużo
motywacji do treningów i jeszcze większy apetyt na rywalizację (o powrocie do
formy przeczytasz tutaj).
Ta kontuzja bardzo dużo zmieniła w moim podejściu do startów. Zaczęłam bardziej doceniać to, że mogę się
wspinać i że jestem już zupełnie zdrowa i sprawna, a to przełożyło się na zmianę
mojego sposobu myślenia: od tego czasu po prostu wyciskałam z siebie totalne
maksimum na każdym starcie, żyję chwilą, doceniam ‘tu i teraz’.
Co do samych startów
wyszło chyba tak jak chciałam. Złoto w
Pucharze Polski w Zakopanem i w Warszawie,
Mistrzostwo Polski w boulderingu i
ostatecznie zwycięstwo w klasyfikacji
generalnej Pucharu Polski 2014. Jestem zadowolona i szczęśliwa. Bardzo
chciałam wygrać Mistrzostwa w boulderingu i długo czekałam na tą chwilę. Było
warto. Czasem los specjalnie każe zaczekać, aby potem móc w pełni świadomie
docenić włożoną przez ten czas pracę. A jak podołamy takiemu wyzwaniu, mamy
jeszcze większą satysfakcję! Ostatecznie tylko to ma znaczenie, w pamięci
pozostanie proces rozwoju i towarzyszące mu przygody. Medale nie są tak ważne.
Kiedy planowałam
rozpocząć resta po intensywnych startach boulderowych, pojawił się spontaniczny
pomysł startu w Mistrzostwach Polski na
prowadzenie. W stronę Wrocławia wyjechały trzy auta pełne zawodników z
krakowskiej piwnicy. Dla mnie zawody miały charakter towarzyski i były naprawdę
świetną zabawą. Dawno nie byłam przywiązana do liny i w przeciwieństwie do
zawodów boulderowych, teraz nie miałam gotowego przepisu na to, jak podejść do
zawodów. Czasem zawodnicy powtarzają w myślach afirmacje, które dodają pewności
i budzą uśpione pragnienie zwycięstwa. W mojej głowie podczas prowadzenia drogi
finałowej był spokój, ciekawość i
perfekcyjne wspinanie. To był flow! Czasem się uda trafić na taki dzień lub
chociaż moment, w którym nie ma chaosu ani myśli, które by nas rozpraszały i w
rezultacie oddalały od celu.
Ku
zaskoczeniu wielu osób udało mi się skończyć drogę finałową i zgarnąć srebrny
medal. W rywalizacji pań aż trzy zawodniczki zakończyły tę drogę, dlatego
wynikiem eliminacji wygrała, w pełni zasłużenie, Kinga Ociepka z Korony, ja byłam
druga, a trzecia Nina Gmiter z Warszawy.
Tym sportowym akcentem zakończył się pełen dobry i
złych momentów sezon 2014. Ostatecznie wszystko skończyło się jak w bajce
Disneya - happy endem ;-)
Radość po zawodach w Warszawie, które wygrał również drugi zawodnik SŻ Kuba Jodłowsk i (fot. z arch. SŻ) |
„Potrzebujesz pomocy trenera przy wprowadzaniu
skutecznych zmian?
Zapisz się na listę VIP do programów na 2016
rok
>>>
KLIK
<<<
Niezależnie, jaką drogę wybierzesz,
zastosowanie wskazówek
SZTUKI ŻYWIENIA I TRENINGU pomoże Ci rozwiązać
problem.
|
Chcesz być na bieżąco? Dołącz do społeczności SZTUKI ŻYWIENIA.
- Zostań obserwatorem SŻ (odpowiednią wtyczkę znajdziesz na dole strony).
- Zapraszamy na profil SŻ na Facebook’u
- Nowości przypinamy też na Pinterest
Komentarze
Prześlij komentarz