Sylwia Buczek. eksplozja jesiennej motywacji, baldy i burgery



tekst: Sylwia Buczek 


fot. z archiwum Sylwii Buczek
Nadeszła moja ulubiona pora roku - JESIEŃ. Właśnie wtedy wszystko wraca do życia, nabiera normalnego tempa po leniwych wakacjach.


Jestem człowiekiem czynu, dlatego wakacyjna przerwa od uczelni i pracy nie działa na mnie dobrze. Teraz wszystko z powrotem nabiera barw i tętni życiem. Rozpoczęły się zajęcia sportowe, zajęcia z dziećmi na Koronie, zajęcia na uczelni oraz przede wszystkim okres przygotowania do KFG i pod projekty bulderowe w skałach, na które już za moment nadejdzie świetny warun.

fot. z archiwum Sylwii Buczek
Jesienią mój codzienny plan jest zapełniony różnymi zadaniami, każdego dnia daje mi sporą dawkę satysfakcji, motywacji oraz energii przed kolejnymi wyzwaniami. Dla kogoś deszczowa aura może wydawać się pesymistyczna, ale na mnie działa zupełnie na odwrót. Uwielbiam deszcz, wiatr i zimne powietrze. Tak naprawdę wszystko, co wiąże się z nadchodzącą zimą, dodaje całej tej porze roku niesamowitej aury i mocy, która mnie przyciąga.

Mogę z całą pewnością powiedzieć, że jest to czas, który jest dla mnie dużą dawką motywacji. Akurat dobrze się składa, bo przypada to na okres wyjątkowo intensywnych treningów i pracy pod zbliżający się Krakowski Festiwal Górski, gdzie co roku odbywają się Mistrzostwa w Boulderingu. Ale nie tylko. Jak wcześniej pisałam, jest to idealny moment, aby wypracowaną panelową moc wykorzystać w skałach. Wreszcie można poczuć, że nasze ciało robi dokładnie, to co chcemy, a nie tylko to, co wymuszają na nas przyrządy treningowe.

Wyjazdy w skały są też świetną odskocznią od bulderowni wypełnionej po brzegi wspinaczami i kłębami magnezji w powietrzu. Za namową kilku znajomych wybrałam się do „pobliskiego” (zaledwie 300 km od Krakowa…) piaskowcowego rejonu Kamienna Góra. Do dyspozycji mamy raptem trzy sektory bulderowe, ale oferują wspinanie bardzo dobrej jakości. Dobra pogoda i świetne towarzystwo sprawiły, że puzzle w mojej układance pt. „FLOW“ połączyły się i zrobiłam kilka fajnych bulderów.
 
fot. z archiwum Sylwii Buczek

W dwa dni uporałam się z nowością „Zielony Muppet“ 7C+. Bulder jest bardzo siłowy jak dla mnie, przy tym niezbyt wymagający technicznie. Z aspektów technicznych liczyło się na nim jedynie mocne haczenie pięty na tarciu. Bulder próbowałam przez godzinę w sobotę, pierwszego dnia wyjazdu, przy okazji prób Leśnego (Filip Kluzowicz) na sąsiadującej linii „MuppetShow“ 7C+. To w sumie on namówił mnie do wstawek w Zielonego Muppeta - nowości, którą kilka dni wcześniej, w trakcie swojego tygodniowego pobytu w Kamiennej, wytyczył Paweł Jelonek.

Podczas wspólnej batalii udało mi się jedynie skompletować wszystkie ruchy. Następnego dnia, czułam się lepiej, zmęczenie mięśni po piątkowym treningu funkcjonalnym pomału odeszło. Jednak wcale nie miałam chęci na samotne próbowanie projektu, więc wybrałam bardziej towarzyski buldering po łatwiejszych kamykach w towarzystwie koroniarskich zawodników. Dopiero pod koniec dnia, idąc już w stronę auta, postanowiłam dać sobie szansę. Logika podpowiadała, że to bezsensu, jednak ciężko było odmówić sobie choć kilku wstawek. Pierwsze próby nie były lepsze niż te dzień wcześniej. Gdy pod baldem zgromadziła się całkiem spora widownia, bulder padł! Mam wrażenie, że obecność tylu osób podziałała mobilizująco i po prostu zaczęłam się lepiej wspinać.

fot. z archiwum Sylwii Buczek


Po weekendzie skałach nadszedł czas na panel. Na Koronie pojawiła się duża ilość struktur, przez co stale mogę szlifować swoje słabe strony. Dzięki wspinaniu po paczkach stale uczę się nowych trików. Mam nadzieję, że choć trochę powiększyłam swój wachlarz umiejętności pod starty w zawodach. Nie ukrywam, wszystko to kosztowało i nadal kosztuje mnie bardzo dużo wysiłku. Na szczęście efekty upewniają mnie, że warto ciężko pracować.

Bardzo duża ilość intensywnych treningów połączona z racjonalnym sposobem odżywiania sprawiła, że na każdym treningu mogłam się wspinać bardziej efektywnie. Odczuwalnie poprawiła się moja regeneracja. Zdałam sobie sprawę, że mogę jeść mniej produktów, ale za to lepszej jakości, o wysokiej gęstości odżywczej. Mało tego! Stosując zasadę 10% (więcej przeczytasz tutaj ) wcale nie muszę sobie niczego odmawiać. Co najczęściej wybieram? Zgodnie z obowiązującymi w Krakowie (ponoć w Warszawie również) trendami kulinarnymi najczęściej są to burgery. Moje ulubione, poza potężną ilością wołowiny, zawierają buraka i awokado. Ostatnio próbowałam też takiego z gruszką i muszę przyznać, że obecność owoców lub słodkich warzyw w burgerze bardzo przypadła mi do gustu.

Jak widzicie, jesień wcale nie musi oznaczać nudy. Najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą - wtedy wszystko ma sens i jest łatwiej :) Tymczasem zbieram się za pakowanie swoich rzeczy, ponieważ jutro wyjeżdżam na 12-dniowy trip w okolice Kamiennej Góry, Machova i Ostasia. A potem na zgrupowanie w Warszawie do World Games! Oba wydarzenia na pewno będą szansą do wykazania się, czego już nie mogę się doczekać!

fot. z archiwum Sylwii Buczek


Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o zawodniczce SŻ zajrzyj tutaj oraz na profil Sylwii na FB.

Chcesz być na bieżąco? Dołącz do społeczności SZTUKI ŻYWIENIA.

Komentarze