Nadeszła moja ulubiona pora roku - JESIEŃ. Właśnie wtedy wszystko wraca do
życia, nabiera normalnego tempa po leniwych wakacjach.
Jestem człowiekiem czynu, dlatego wakacyjna przerwa od uczelni i pracy nie
działa na mnie dobrze. Teraz wszystko z powrotem nabiera barw i tętni życiem.
Rozpoczęły się zajęcia sportowe, zajęcia z dziećmi na Koronie, zajęcia na
uczelni oraz przede wszystkim okres przygotowania do KFG i pod projekty
bulderowe w skałach, na które już za moment nadejdzie świetny warun.
Jesienią mój codzienny plan jest zapełniony różnymi zadaniami, każdego dnia
daje mi sporą dawkę satysfakcji, motywacji oraz energii przed kolejnymi
wyzwaniami. Dla kogoś deszczowa aura może wydawać się pesymistyczna, ale na
mnie działa zupełnie na odwrót. Uwielbiam deszcz, wiatr i zimne powietrze. Tak
naprawdę wszystko, co wiąże się z nadchodzącą zimą, dodaje całej tej porze roku
niesamowitej aury i mocy, która mnie przyciąga.
Mogę z całą pewnością powiedzieć, że jest to czas, który jest dla mnie dużą dawką motywacji. Akurat dobrze się
składa, bo przypada to na okres
wyjątkowo intensywnych treningów i pracy pod zbliżający się Krakowski
Festiwal Górski, gdzie co roku odbywają się Mistrzostwa w Boulderingu. Ale nie
tylko. Jak wcześniej pisałam,
jest to idealny moment, aby wypracowaną panelową moc wykorzystać w skałach.
Wreszcie można poczuć, że nasze ciało robi dokładnie, to co chcemy, a nie tylko
to, co wymuszają na nas przyrządy treningowe.
Wyjazdy w skały są też świetną odskocznią od
bulderowni wypełnionej po brzegi wspinaczami i kłębami magnezji w powietrzu.
Za namową kilku znajomych wybrałam się do „pobliskiego” (zaledwie 300 km od
Krakowa…) piaskowcowego rejonu Kamienna Góra. Do dyspozycji mamy raptem trzy
sektory bulderowe, ale oferują wspinanie bardzo dobrej jakości. Dobra pogoda i
świetne towarzystwo sprawiły, że puzzle w mojej układance pt. „FLOW“ połączyły
się i zrobiłam kilka fajnych bulderów.
W dwa dni uporałam się z nowością „Zielony
Muppet“ 7C+. Bulder jest bardzo siłowy jak dla mnie, przy tym niezbyt
wymagający technicznie. Z aspektów technicznych liczyło się na nim jedynie
mocne haczenie pięty na tarciu. Bulder próbowałam przez godzinę w sobotę,
pierwszego dnia wyjazdu, przy okazji prób Leśnego (Filip Kluzowicz) na
sąsiadującej linii „MuppetShow“ 7C+.
To w sumie on namówił mnie do wstawek w Zielonego Muppeta - nowości, którą
kilka dni wcześniej, w trakcie swojego tygodniowego pobytu w Kamiennej,
wytyczył Paweł Jelonek.
Podczas wspólnej batalii udało mi się jedynie skompletować wszystkie ruchy.
Następnego dnia, czułam się lepiej, zmęczenie mięśni po piątkowym treningu
funkcjonalnym pomału odeszło. Jednak wcale nie miałam chęci na samotne
próbowanie projektu, więc wybrałam bardziej towarzyski buldering po
łatwiejszych kamykach w towarzystwie koroniarskich zawodników. Dopiero pod
koniec dnia, idąc już w stronę auta, postanowiłam dać sobie szansę. Logika
podpowiadała, że to bezsensu, jednak ciężko było odmówić sobie choć kilku
wstawek. Pierwsze próby nie były lepsze niż te dzień wcześniej. Gdy pod baldem
zgromadziła się całkiem spora widownia,
bulder padł! Mam wrażenie, że obecność tylu osób podziałała mobilizująco i
po prostu zaczęłam się lepiej wspinać.
fot. z archiwum Sylwii Buczek |
Po weekendzie skałach nadszedł czas
na panel. Na Koronie pojawiła się duża ilość struktur, przez co stale mogę
szlifować swoje słabe strony. Dzięki wspinaniu po paczkach stale uczę się
nowych trików. Mam nadzieję, że choć trochę powiększyłam swój wachlarz
umiejętności pod starty w zawodach. Nie ukrywam, wszystko to kosztowało i nadal
kosztuje mnie bardzo dużo wysiłku. Na szczęście efekty upewniają mnie, że warto
ciężko pracować.
Bardzo duża ilość intensywnych treningów połączona z racjonalnym sposobem
odżywiania sprawiła, że na każdym treningu mogłam się wspinać bardziej efektywnie. Odczuwalnie poprawiła się moja
regeneracja. Zdałam sobie sprawę, że mogę jeść
mniej produktów, ale za to lepszej jakości, o wysokiej gęstości odżywczej.
Mało tego! Stosując zasadę 10% (więcej przeczytasz tutaj ) wcale
nie muszę sobie niczego odmawiać. Co najczęściej wybieram? Zgodnie z
obowiązującymi w Krakowie (ponoć w Warszawie również) trendami kulinarnymi
najczęściej są to burgery. Moje ulubione, poza potężną ilością wołowiny, zawierają
buraka i awokado. Ostatnio próbowałam też takiego z gruszką i muszę przyznać,
że obecność owoców lub słodkich warzyw w burgerze bardzo przypadła mi do gustu.
Jak widzicie, jesień wcale nie musi oznaczać nudy. Najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą - wtedy wszystko
ma sens i jest łatwiej :) Tymczasem zbieram się za pakowanie swoich rzeczy,
ponieważ jutro wyjeżdżam na 12-dniowy trip w okolice Kamiennej Góry, Machova i
Ostasia. A potem na zgrupowanie w Warszawie do World Games! Oba wydarzenia na
pewno będą szansą do wykazania się, czego już nie mogę się doczekać!
fot. z archiwum Sylwii Buczek |
Chcesz być na bieżąco? Dołącz do społeczności SZTUKI ŻYWIENIA.
- Zostań obserwatorem SŻ (odpowiednią wtyczkę znajdziesz na dole strony).
- Zapraszamy na profil SŻ na Facebook’u
- Nowości przypinamy też na Pinterest
Komentarze
Prześlij komentarz