Sylwia Buczek na RYTHMO 7C+, Magic Wood |
Kontuzja,
która przydarzyła mi się pod koniec lutego - pełne zwichnięcie stawu łokciowego
- przewróciła mój sezon do góry nogami. Praktycznie z większości moich planów
startowych musiałam zrezygnować w tym z całego cyklu Pucharu Świata w
boulderingu...
Na
szczęście miałam przy sobie dobry zespół specjalistów i już drugiego dnia po
wypadku zaczęłam rehabilitację. Ćwiczenia pod okiem mojej fizjoterapeutki Magdy
Terleckiej z zespołu MotionLab przynosiły zamierzone rezultaty i po ponad dwumiesięcznej
rehabilitacji udało się uzyskać stabilizację w stawie łokciowym i teoretycznie
mogłam powrócić do treningów.
Tak
długa przerwa okazała się być też dobrym momentem aby skupić się na pracy nad
swoją techniką wspinaczkową i motoryką. Dlatego zamiast ładowania, priorytetem na wakacje było po prostu
wspinanie. W wakacje zaczęłam też bulderować w skałach. Bałam się tego
bardzo, w końcu kontuzja przydarzyła się podczas upadku z bulderu.
fot. z archiwum Sylwii Buczek |
Rozwspin
zaczęłam od odwiedzenia kilku rejonów bulderowych w Polsce. Szybko się okazało,
że nie jest ze mną tak źle i w kilku wstawkach byłam w stanie robić bulderowe
7B czy 7B+. Pierwszy tydzień wakacji spędziłam w Zillertal, gdzie w ciągu
tygodnia zrobiłam 40 bulderów (więcej o pobycie tutaj).
Właśnie takie było założenie wyjazdu, jak
najwięcej się wspinać! Ostatniego dnia w Zillertal postanowiłam spróbować
swoich sił i wstawić się w 7C. Okazało się, że bulder padł po 15 minutach, a
chwilę później przeszłam jeszcze jedno 7C i 7B flashem :) Rozwspin zadziałał i
byłam bardzo zadowolona z tego, jak zachowuje się moje ciało w skale.
Następnego
dnia pojechałam na tydzień do Szwajcarii. Ponieważ byłam już rozwspinania,
buldery wchodziły szybciej. Pogoda jednak nie dopisywała. Częste opady deszczu
i dość wysokie temperatury nie były dobrą podstawą do wspinania. Przeplatając
łatwe buldery, trudnymi w bardzo szybkim czasie przeszłam jeszcze trzy inne 7C: Man of a Cow, KalorienMonster i MiniSex
oraz jedno 7C+ RYTHMO. Rythmo to
moim zdaniem jedna z fajniejszych propozycji Magic Wood, oferuje wspinanie po
kancie w lekkim przewieszeniu. Trudności są bardzo wymagające technicznie,
polegające na zahaczeniu obu pięt na słabych stopniach i przewinięciu się na
połóg.
Cały
plan wakacyjny udało mi się zrealizować w 100%, tak jak pisałam, założeniem
było wspinanie w ekspresowym tempie. Nie było w planach patentowanie 8A. Myślę,
że nie był to dobry czas na to. Każdy bulder zajął mi maksymalnie około
godziny. Szczerze mówiąc zazwyczaj na wyjazdach staram się wspinać bardzo dużo
na swoim limesie, więc ten wyjazd był kompletnie inny niż do tej pory. Z moich
obserwacji wynika, że tego typu wyjazdy mogą bardzo dobrze wpłynąć na rozwój
wspinaczkowy. Wspinając się dużo, nie
tylko nabrałam więcej pasji i szacunku do samego wspinania, ale też zauważyłam,
że moje ciało było tak naprawdę całe czas wypoczęte, byłam w stanie wspinać się
nawet 4 dni pod rząd, miałam więcej elastyczności i dynamiki. Dzięki temu,
gdy spróbowałam trudniejszych bulderów, wspinałam się po nich znacznie lepiej i
bardziej skutecznie.
W
tym momencie planuję już kolejny wyjazd, tym razem na zawody - Mistrzostwa
Świata w Monachium. A na jesieni dłuższy trip bulderowy z lepszą formą :)
fot. z archiwum Sylwii Buczek
|
Chcesz być
na bieżąco? Dołącz do społeczności
SZTUKI ŻYWIENIA.
- Zostań obserwatorem SŻ (odpowiednią wtyczkę znajdziesz na dole strony).
- Zapraszamy na profil SŻ na Facebook’u
- Nowości przypinamy też na Pinterest
Komentarze
Prześlij komentarz