Sylwia Buczek: seria zawodów i happy-end sezonu 2014



tekst: Sylwia Buczek 

Podium w Krakowie (fot. Wojciech Lembryk / KFG)
Koniec roku to dla większości zawodników w Polsce okres bardzo intensywnych startów.  Poza wszechobecną wynikającą ze zmagań sportowych adrenaliną, wszystkim wyjazdom towarzyszy specyficzny dla tej pory roku klimat przedświątecznych przygotowań, co dodaje uroku całemu rytuałowi zawodów. 


Po przymusowym reście, którego doświadczyłam na wiosnę z powodu kontuzji łokcia, miałam bardzo dużo motywacji do treningów i jeszcze większy apetyt na rywalizację (o powrocie do formy przeczytasz tutaj). Ta kontuzja bardzo dużo zmieniła w moim podejściu do startów.  Zaczęłam bardziej doceniać to, że mogę się wspinać i że jestem już zupełnie zdrowa i sprawna, a to przełożyło się na zmianę mojego sposobu myślenia: od tego czasu po prostu wyciskałam z siebie totalne maksimum na każdym starcie, żyję chwilą, doceniam ‘tu i teraz’. 
 
Jeden z finałowych bulderów na Bloco (fot. Szymon Aksienionek)
Co do samych startów wyszło chyba tak jak chciałam. Złoto w Pucharze Polski w Zakopanem i w Warszawie, Mistrzostwo Polski w boulderingu i ostatecznie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski 2014. Jestem zadowolona i szczęśliwa. Bardzo chciałam wygrać Mistrzostwa w boulderingu i długo czekałam na tą chwilę. Było warto. Czasem los specjalnie każe zaczekać, aby potem móc w pełni świadomie docenić włożoną przez ten czas pracę. A jak podołamy takiemu wyzwaniu, mamy jeszcze większą satysfakcję! Ostatecznie tylko to ma znaczenie, w pamięci pozostanie proces rozwoju i towarzyszące mu przygody. Medale nie są tak ważne.

Po zawodach w Krakowie (fot. Piotr Drożdż)
Kiedy planowałam rozpocząć resta po intensywnych startach boulderowych, pojawił się spontaniczny pomysł startu w Mistrzostwach Polski na prowadzenie. W stronę Wrocławia wyjechały trzy auta pełne zawodników z krakowskiej piwnicy. Dla mnie zawody miały charakter towarzyski i były naprawdę świetną zabawą. Dawno nie byłam przywiązana do liny i w przeciwieństwie do zawodów boulderowych, teraz nie miałam gotowego przepisu na to, jak podejść do zawodów. Czasem zawodnicy powtarzają w myślach afirmacje, które dodają pewności i budzą uśpione pragnienie zwycięstwa. W mojej głowie podczas prowadzenia drogi finałowej był spokój, ciekawość i perfekcyjne wspinanie. To był flow! Czasem się uda trafić na taki dzień lub chociaż moment, w którym nie ma chaosu ani myśli, które by nas rozpraszały i w rezultacie oddalały od celu.

 
Zawody we Wrocławiu (fot.Michał Grzyb)


Ku zaskoczeniu wielu osób udało mi się skończyć drogę finałową i zgarnąć srebrny medal. W rywalizacji pań aż trzy zawodniczki zakończyły tę drogę, dlatego wynikiem eliminacji wygrała, w pełni zasłużenie, Kinga Ociepka z Korony, ja byłam druga, a trzecia Nina Gmiter z Warszawy. 


Tym sportowym akcentem zakończył się pełen dobry i złych momentów sezon 2014. Ostatecznie wszystko skończyło się jak w bajce Disneya - happy endem ;-) 


Radość po zawodach w Warszawie, które wygrał również drugi zawodnik SŻ Kuba Jodłowsk i (fot. z arch. SŻ)

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o zawodniczce SŻ zajrzyj tutaj oraz na profil Sylwii na FB.




„Potrzebujesz pomocy trenera przy wprowadzaniu skutecznych zmian?
Zapisz się na listę VIP do programów na 2016 rok
>>> KLIK <<<
Niezależnie, jaką drogę wybierzesz, zastosowanie wskazówek
SZTUKI ŻYWIENIA I TRENINGU pomoże Ci rozwiązać problem.


Chcesz być na bieżąco? Dołącz do społeczności SZTUKI ŻYWIENIA.


Komentarze