tekst: Marcin Bończa-Tomaszewski, Michalina
Bończa-Tomaszewska
Niektórzy są
przekonani, że niejedzenie produktów zwierzęcych to najlepszy sposób na zdrowie,
szczupłą sylwetkę i zachowanie harmonii w świecie. Inni pragną czerpać z czasów
paleolitycznych. Jeśli ktoś schudł po zastosowaniu wybranej diety, to świadomie
lub nie, główną przyczynę swoich dawnych problemów widzi w jedzeniu tego, co
wyeliminował lub ograniczył: mięsa / ryżu / masła / ziemniaków i tak dalej.
Lubimy sztywne ramy i struktury. Konkretne
wytyczne, co wolno, a czego unikać, ułatwiają postępowanie. Z tego powodu
większość diet podzielona jest na odpowiednie fazy, produkty dozwolone i
zakazane. Taki system daje poczucie kontroli, ale i tak nie eliminuje wielu
rozterek.
Ograniczenia
mają swoje miejsce i czas. Dobrze jest podejmować konkretne decyzje, czyli
kształtować takie zachowania i nawyki, dzięki którym lepsza forma jest tylko
‘skutkiem ubocznym’, a nawet zaplanowane
łamanie zasad niesie korzyści. Problem pojawia się wtedy, gdy szczupła,
aktywna osoba czuje się winna jedząc ziemniaki albo owoce. Pewne strategie (o
ile odpowiednio zastosowane) mogą być korzystne, ale nadmierne restrykcje potrafią przesunąć ich granicę zbyt daleko.
Każda
„dieta” może przerodzić się w koszmar, zwłaszcza gdy nietrzymanie się określonych
ram budzi w nas skrajne uczucia albo utrudnia relacje. Ożywa wtedy pełen
wachlarz negatywnych emocji, od własnego poczucia winy, po obwinianie innych
albo uczucie krzywdy wyrządzonej przez świat (jacy oni są beznadziejni, ciągle
wciskają mi niezdrowe rzeczy). Negatywne
emocje tworzą najgorsze środowisko do rozwoju. Wysysają energię, żeby w
końcu zmusić do porzucenia wszystkich pozytywnych działań, pogłębić ewentualne
tendencje anorektyczne czy bulimiczne i wpędzić w chorobę.
Najciekawsze,
że w większości przypadków źródłem problemu nie są wcale ograniczenia, których przestrzegaliśmy.
Jeśli na dłuższy czas eliminujemy coś ze swojego jadłospisu i nie odczuwamy z
tego tytułu żadnych korzyści, to warto podjąć
próbę: wprowadzić dany produkt i obserwować efekty. A gdy konsekwencji,
których tak bardzo się obawialiśmy brak, to naprawdę nie powód do zmartwienia. (Szczególnie,
jeśli jesteśmy szczupli albo poprawiliśmy już swoją formę i podążamy do celu.)
Niektórzy
funkcjonują bardzo dobrze, gdy ograniczają ich sztywne ramy, choćby eliminacja wszystkich
potencjalnie niekorzystnych produktów. Ale z naszego doświadczenia wynika, że jest
to jedynie 5% i przede wszystkim osoby stawiające sobie (świadomie i w pełni
odpowiedzialnie) krótkoterminowe cele takie jak zawody czy chęć sprawdzenia siebie
w osiągnięciu szczytowej siły, sprawności, wytrzymałości czy niskiego % tkanki
tłuszczowej.
Jeśli
dopiero zaczynamy podróż ku celom, mamy nadwagę i stale jedliśmy przetworzone
jedzenie (lub jesteśmy od niego uzależnieni np. płatki z rana, rogalik w
południe), to pozytywny efekt przyniesie każda najnowsza dieta albo plan, od
paleo do Odkwaszania w Wielkim Mieście.
Pisząc
wprost. Jeśli jakakolwiek dieta (wegańska, paleo, bezglutenowa itd.) uczy nas fundamentów
i sprawia, że na co dzień nie pragniemy już jeść ‘kosmicznego’ jedzenia, to
jest dla nas dobra na ten czas. Tylko powinniśmy wiedzieć, że podobne rezultaty osiągniemy dokonując lepszych
wyborów żywieniowych na co dzień i ucząc się planowania łamania zasad (co w
praktyce oznacza dodatkowe posiłki spoza planu).
Nie jesteśmy
przeciwnikami żadnej z racjonalnych diet czy idei żywieniowych. Często widać ogromne
korzyści, które niosą (dla nas, dla innych, dla planety). Jednak zbyt często za
piękną maską ukryte jest ich brzydsze oblicze w postaci mniej lub bardziej
nasilonego ‘fanatyzmu’ - wtedy stają się modną dietą, krótkim fałszywym
rozwiązaniem, dogmatem. Jedzenie ziemniaków, bananów, masła czy mięsa nie jest
bezpośrednią przyczyną dodatkowych zbędnych kilogramów.
CO W PRZYPADKU TŁUSZCZU DO ZGUBIENIA ALBO ZDROWIA WYMAGAJĄCEGO POPRAWY?
Jeśli celem jest budowanie sportowej formy,
sylwetki, mięśni, to restrykcyjne diety nie są odpowiednie. Ciężki trening kilka razy w tygodniu
generuje potrzebę uwzględnienia dni o większym spożyciu kalorii / węglowodanów.
Niektórzy potrzebują łatwo przyswajalnych węglowodanów, inni tłuszczów
nasyconych albo skorzystania z „nowych technologii” jakimi są suplementy,
których działanie potwierdza nauka i praktyka. Co zrobić?
1.
Wypisujemy żywność, której do tej pory unikaliśmy.
Wprowadzamy wybrany produkt i sprawdzamy efekty.
2.
Wyznaczamy ilość dodatkowych posiłków, w których
łamiemy zasady oraz planujemy, kiedy zjemy posiłek spoza planu.
3.
Kiedy jesteśmy
już bardziej zaawansowani i wkraczamy w fazę „pielęgnacji” rezultatów,
powinniśmy dokładnie wiedzieć, jaka
żywność sprzyja naszym celom. Odnajdujemy też produkty, które w naszym
przypadku zagłuszają sygnały głodu, prowadzą do przejadania się i braku
kontroli. Być może jest to coś, co dotychczas uważaliśmy za zdrowe (chleb
pełnoziarnisty, rodzynki, naturalne masło orzechowe).
TAK NAPRAWDĘ ISTNIEJE NIEWIELE
ŻYWNOŚCI JEDNOZNACZNIE ZŁEJ.
PRAWDZIWE ZNACZENIE MA WYBIERANIE TAKIEJ,
KTÓRA SPRZYJA NASZYM CELOM.
Dla
przykładu. Osobiście często zdarzało nam się jeść za duże porcje posiłków
składających się z nabiału i jajek, np. omletów, serników i deserów na bazie
twarogu czy jogurtu. Pomimo, że biją o głowę gotowe dania i desery, to
kontrolowanie ich porcji bywało uciążliwe. Każdy może mieć tego typu problem z
innym daniem czy produktem. Pora je zidentyfikować.
Odnaleźliście już żywność sprzyjającą Waszym
celom? Zidentyfikowaliście produkty zagłuszające sygnały głodu? Co to jest w
Waszym przypadku?
JEDZ ŚWIADOMIE, TRENUJ SYSTEMATYCZNIE I
CIESZ SIĘ Z REZULTATÓW.
Komentarze
Prześlij komentarz